Od szkolnej tablicy przez myśliwce do branży IT

Frank Sinatra w piosence “My way” śpiewał o tym, jak ważne jest w życiu precyzyjne zaplanowanie każdego kroku i konsekwentne dążenie do celu. Utwór ten to manifest determinacji, ale też kwintesencja tego, jak robić rzeczy w życiu na własnych zasadach i w zgodzie ze sobą. 

Podobnie wygląda “my way”. Mimo tego, że jest pełna zakrętów, nagłych zwrotów, to kierunek pozostał ten sam - branża IT. A staram się realizować ten cel choć w życiu, jak to w życiu, nie jestem wyłącznie kobietą dążącą do zawodowego sukcesu, ale również żoną i mamą. A w kontekście mojej historii to ostatnie ma szczególne znaczenie. 

Tam, gdzie wszystko się zaczęło…

Moja kariera zawodowa rozpoczęła się od nauczania języka angielskiego w szkole publicznej. Uwielbiałam tę pracę. Był z nią jednak jeden wielki problem. Zależało mi na tym, aby móc się rozwijać i podnosić kompetencje. Paradoks polegał na tym, że moje ówczesne zarobki skutecznie mi to uniemożliwiały. 


Bardzo długo chodziła za mną myśl, aby rozpocząć studia psychologiczne. Szarpnęłam się na ten wydatek, co z kolei zmusiło mnie do pracy na półtora etatu. Moja starsza córeczka miała wtedy zaledwie roczek. Kiedy okazało się, że spędzam więcej czasu w pracy niż z dzieckiem powiedziałam dość i zmieniłam pracę. 

Śrubki, nity i silniki 

Dostałam ofertę pracy jako tłumacz techniczny w branży lotniczej (praca od 7 do 15, yay :D). Ale jedyne, co wówczas wiedziałam o samolotach to to, że mają skrzydła i latają. Na początku onieśmielało mnie dosłownie wszystko, a najbardziej wiedza techniczna, którą musiałam przyswoić, aby nie tylko tłumaczyć słowa, ale rozumieć procesy kryjące się za tymi słowami.

Zabrałam się zatem do pracy i pierwsze, co zrobiłam, to zaczęłam słuchać. Słuchałam i uczyłam się od każdej napotkanej w pracy osoby. Jeśli nie rozumiałam, dopytywałam. Dzielono się ze mną wiedzą, a ja chłonęłam jak gąbka. 

I to w tamtym miejscu pracy zakiełkowała we mnie myśl, że skoro robię rzeczy, których nigdy bym się po sobie nie spodziewała to może warto pójść o krok dalej… 

Kim chcesz zostać, kiedy dorośniesz?

Od razu wiedziałam, że chcę się przebranżowić do IT. A z dyplomem psycholożki i anglistki w ręce oczywistym wyborem były badania UX. Jednak droga nie była prosta. 

Bardzo lubię uczyć się w ustrukturyzowany sposób, więc złożyłam dokumenty na studia User Experience & Product Design na AGH w Krakowie. Byłam na 100% pewna, że się dostanę, bo to przecież taka niszowa dziedzina… I tutaj nastąpiło zderzenie z rzeczywistością. 

O przyjęciu decydowała kolejność zgłoszeń, a ja nie zdążyłam na czas. 

Always look on the bright side of life. Czyli o tym, kiedy myślisz, że już więcej nie udźwigniesz…

By formalności stało się zadość, w sesji zimowej także złożyłam dokumenty na AGH. Postanowiłam nie marnować okazji (to moje życiowe motto ;) Jednak i tym razem się nie dostałam. I mówiąc szczerze poczułam wtedy ulgę, ponieważ byłam w 9. miesiącu ciąży (Babygirl no.2) i wiedziałam już, że małe dziecko = nieprzespane noce = problemy z koncentracją ergo kiepski materiał na studentkę.  

Ale życie, jak to życie, lubi mnie zaskakiwać… Po paru dniach otrzymałam wiadomość, że zwolniło się miejsce. Trzask prask! Moment najgorszy z możliwych, ale taka okazja mogła się już nie powtórzyć. Zgromadziłam zatem grupę wsparcia - swoją mini wioskę do opieki nad dziećmi i wyruszyłam w podróż po badaniach UX z noworodkiem na rękach i sześciolatką, która już wcześniej ukończyła psychologię siedząc u mamy na kolanach ;)

Czy było łatwo? Nie. Czy zrobiłabym to jeszcze raz? Tak, tak i jeszcze raz tak!

Wszystko pięknie, ale co dalej?

Mając za sobą doświadczenie studiowania online z dziećmi, co jest trudne, ale całkowicie możliwe, postanowiłam szukać dalszych opcji rozwoju. Na moim radarze od dłuższego czasu był program mentoringowy dla kobiet DareIT. A dlaczego? Bo misja programu to absolutny majstersztyk. Wspieranie kobiet, które czasem nie wiedzą, co dalej, szukają inspiracji, wiedzy czy możliwości, jest nie tylko potrzebne, ale jest przede wszystkim wspaniałą okazją do dzielenia się tym, co mamy w sobie najlepsze. 

 

Mentoring - o sile relacji z drugim człowiekiem

Koncepcja mentoringu jest stara jak świat. Już w starożytnej Grecji Sokrates był mentorem Platona i wdrażał go w tajniki myśli filozoficznej. W popkulturze ten motyw również ma się całkiem dobrze - Frodo i Gandalf czy też Harry Potter i Dumbledore to przykłady relacji mistrz-uczeń, w której mentor dysponujący wiedzą i doświadczeniem czuwa nad rozwojem swojego podopiecznego. 

W programie DareIT idea jest bardzo podobna i polega na nawiązaniu, opartej na wzajemnym szacunku relacji, w której mistrz, warstwa po warstwie, odkrywa potencjał ucznia, wskazuje możliwe ścieżki rozwoju, inspiruje do dalszych poszukiwań i wspiera podczas całego procesu nauki. 

 

Na tych fundamentach opierała się także moja relacja z mentorką - Katarzyną Tomaszewską. Jej niezachwiana wiara w to, że pomimo codziennych wyzwań związanych z opieką nad dwiema córeczkami, jestem w stanie zrealizować swoje cele, była fenomenalna. Kasia niczym Gandalf towarzyszyła w misji, polegającej na zgłębianiu wiedzy o badaniach, dzieląc się przemyśleniami i kawałkami ze świata UX - dobrymi praktykami czy też ciemnymi wzorcami, których należy unikać. Podzieliła się również swoją perspektywą na temat roli badacza UX w sektorze publicznym i prywatnym. Natomiast najbardziej jestem Kasi wdzięczna za to, że podczas naszych spotkań dawała mi odczuć, że jestem właściwą osobą, na właściwym miejscu i we właściwym czasie. Jeśli mogłabym oczekiwać czegoś więcej po programie to chyba jedynie tego, by ten dobry czas nigdy się nie kończył ;) 

 

DareIT – być albo nie być w programie? Oto jest pytanie

Cenię ten program za to, że kobiety w sposób absolutnie bezinteresowny wymieniają się doświadczeniem i napędzają się wzajemnie do działania. I to nie dlatego, że feminizm jest trendy, ale właśnie dlatego, że potencjał wielu kobiet zostaje często niezauważony, ponieważ patrzymy na nie przez pryzmat tych wszystkich innych ról, które odgrywają w życiu. DareIT pokazuje, że teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej branża IT potrzebuje kobiet. Potrzebuje ich głosu, ich perspektywy i ich umiejętności. Bo kobiety mogą i potrafią. Bo są gotowe i chcą się rozwijać. Więc nie ma co zwlekać, “dare IT”! 

 

Marta Matczak

O autorce

Anglistka, psycholożka, aspirująca badaczka UX. Jeśli kiedyś spotkasz na górskich ścieżkach kobietę z dwójką dzieci, powtarzającą z przekonaniem, że “nie ma problemu, którego nie rozwiążemy” oraz z książką Adama Granta w ręku - to na pewno będę ja ;) Nie zapomnij wtedy zagadać, lubię ludzi i ich historie :)